Dobry finisz w USA może ocieplić klimat na giełdach Europy
Ostatnia godzina czwartkowej sesji w USA nieźle wróży piątkowym notowaniom akcji na rynkach europejskich, w tym na giełdzie w Warszawie. Pierwsza część notowań akcji na rynku amerykańskim wyglądała koszmarnie, a jednak bykom udało się wybronić.
Na półmetku sesji Dow Jones wyznaczył lokalny dołek 12518 pkt. W tym momencie tracił aż 2,7 proc. Ostatnio tak nisko wskaźnik giełdowej koniunktury był w połowie kwietnia. Mimo tego, w drugiej połowie sesji inwestorzy doprowadzili do odbicia cen, skutkiem czego w ostatnich minutach DJ chwilowo zabarwił się na zielono. Ostatecznie jednak stracił minimalnie 0,12 proc.
Za koniec sesji na Wall Street odpowiadają zawodowcy, zarządzający funduszami. Odrobienie tak poważnych strat można zinterpretować jako poprawę nastrojów. Nie wszystko jeszcze stracone. Wygląda na to, że rekiny finansjery wykorzystały poprzednie pięć sesji do odbierania taniejących akcji z rąk spanikowanych płotek.
Odbicie z końca czwartkowej sesji wymaga jednak potwierdzenia w kolejnych dniach. W przeciwnym wypadku niedźwiedzie podejmą ponownie starania by skierować DJ w stronę istotnego dołka cenowego z początku marca. Mowa o poziomie 12050 pkt. By go osiągnąć indeks musiałby spaść około 5 proc. Nie jest to niemożliwe zważywszy, że w ostatnich kilku dniach portfele inwestorów schudły średnio o 7 proc.
Nie ma jak słowa wsparcia
